Strona Główna
o mnie
poparcie
publikacje
 Dariusz Drewnowski - TWÓJ KANDYDAT NA BURMISTRZA





Publikacje:

Artykuł z gazety pt. "Głos Nauczycielski"
Nr 39 29 IX 2004 r

RAFAŁÓWKA Z POPIOŁÓW

Podstawówka w Rafałówce spłonęła w czerwcu ubiegłego roku. Już w kilka dni po pożarze mieszkańcy utworzyli komitet odbudowy. I dopięli swego.


 Inauguracja nowego roku szkolnego stała się więc świętem całej wsi.
A Zofia Trancygier-Koczuk, podlaska kurator oświaty, którą gościła wieś, miała za co wyrażać uznanie dla ludzi i miejscowych władz. Rodzice, zgromadzeni w komplecie, nie kryli radości. Stara szkoła - wzniesiona jeszcze w latach trzydziestych XX wieku - była drewniana, skromna i tylko czteroizbowa. Obecna jest murowana, siedmioizbowa (dodatkowe klasy powstały w miejscu dawnego strychu), nowoczesna - z estetycznymi sanitariatami i energooszczędnym, olejowym systemem ogrzewania, regulowanym elektronicznie oraz z podjazdem dla niepełnosprawnych. Nowy budynek cieszy oko także piękną, oryginalną architekturą. Satysfakcja mieszkańców jest tym większa, że decyzja o odbudowie szkoły wisiała na włosku. Bo przeciwko przywracaniu oświaty w Rafałówce przemawiała... mała liczba dzieci. Przed pożarem uczęszczało tu wraz z "zerówką" zaledwie 76 uczniów, obecnie - 70. Wiele gmin takie, a nawet większe placówki pozamykało już dawno i to nie czekając na żaden kataklizm. Mieszkańcy jednak przekonywali: - owszem, jest niż, ale się kończy, a ostatnio rodzi się u nas coraz więcej dzieci. We wsi, oddalonej od Białegostoku tylko o 15 km, osiedlają się także - zgodnie z najnowszym trendem -" miastowi", których stać na zakup ziemi i pobudowanie się z dala od wielkomiejskiego zgiełku (z dala, ale wystarczająco blisko, aby dojechać do pracy w podlaskiej metropolii w ciągu 15-20 minut). Magnesem są nie tylko tanie działki, lecz także szkoła. - Gdyby jej nie było, przesiedleńcy z Białegostoku z pewnością szukaliby innej lokalizacji - twierdzi Genowefa Prus, sołtys Rafałówki. - Dzięki szkole wieś będzie mogła lepiej się rozwijać. No i młode małżeństwa z dziećmi nam nie pouciekają. Wśród eks-białostoczan, którzy osiedlili się w Rafałówce, postacią numer jeden stał się niewątpliwie Dariusz Drewnowski, przewodniczący komitetu odbudowy, z zawodu nauczyciel. Wybrał tę wieś tylko dlatego, że na miejscu jest szkoła, bo ma już trójkę dzieci, w tym dwoje w wieku przedszkolnym. Nic więc dziwnego, że zaangażował się w działalność społeczną na rzecz jej odbudowy, notabene wykorzystując swoje zdolności menedżerskie (obecnie zarządza w Białymstoku trzema szkołami społecznymi dla dorosłych).
Po pożarze przez rok dowoził syna do szkoły podstawowej w Białymstoku. Od razu zauważył, że nauka w przepełnionych klasach miejskich wpływa na dzieci demobilizująco.
W Rafałówce i innych wsiach podbiałostockich widać też nowe zjawisko socjologiczne. Migracja mieszkańców do miasta prawie ustała ze względu na bezrobocie i brak mieszkań (to znaczy mieszkania są, ale mało kogo na nie stać). Wzrastają więc szanse na utrzymanie się szkół wiejskich. Był też drugi argument "przeciw" - finansowy. Ze wstępnego kosztorysu wynikało, że odbudowa pochłonie co najmniej 500 tys. zł. Gminy Zabłudów nie było stać na taki zupełnie nieplanowany wydatek. Burmistrz Mieczysław Ładny studził więc zapał społeczników z Rafałówki, uzależniając decyzję o odbudowie od tego, czy zechcą ją wesprzeć władze centralne. Na szczęście, wsparły. Ostatecznie odbudowa kosztowała 611 tys. zł, z których 254 tys. wyłożyło Ministerstwo Edukacji Narodowej i Sportu, a 36 tys. Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska. Na termomodernizację. Pozostałe koszty pokryła gmina głównie z kredytu bankowego i dochodów własnych. Wśród sponsorów znalazł się także Zarząd Główny ZNP oraz Zarząd Międzygminnego Oddziału ZNP w Białymstoku. Prezes ostatniego, Jarosław Kałmucki, wraz z kolegami związkowcami wspierał komitet odbudowy i nadal służy mu pomocą, m. in. zabiegając o nowych sponsorów, bo szkoła, choć pięknie odbudowana, to jednak wciąż wymaga dużych nakładów, przede wszystkim na nowe meble, sprzęt oraz pomoce dydaktyczne (na razie w klasach znajdują się tylkoławki i tablice). Co prawda ministerstwo ufundowało szkole w Rafałówce także pracownię komputerową, ale na razie jest kłopot z podłączeniem do internetu. We wsi nie ma odpowiednich łączy! Od Telekomunikacji Polskiej zależy więc teraz, czy uczniowie nowo odbudowanej szkoły, a przy okazji dorośli posiadacze komputerów, będą mieli elektronicznąłączność ze światem. Jakie argumenty "za" odbudową przeważyły? O wzrastającej liczbie dzieci już wspomniałem. Drugi to postawa rajców Zabłudowa. Takich samorządowców jak oni, dziś szukać ze świecą. Spośród dziewięciu szkół podstawowych w całej gminie zlikwidowali tylko dwie i o dalszym zamykaniu - jak zapewniają - nie ma mowy. Już rok temu, gdy po pożarze pojawiłem się w Rafałówce (artykuł "Odbudujemy", "GN" nr 39 z 24 września 2003 r.), Kazimierz Grzegorczyk, rolnik z pobliskiej Słomianki, wiceprzewodniczący komitetu odbudowy, były radny i członek Zarządu Gminy w poprzedniej kadencji, stwierdził, że wyniki badań kosztów kształcenia w poszczególnych szkołach wskazują, iż - wbrew stereotypom - małe placówki wiejskie nie muszą być horrendalnie drogie. Koszty administracji i obsługi są w nich bowiem ograniczone do minimum. Nie ma też wydatków na dojazdy, które w przypadku likwidacji pochłaniałyby dziesiątki tysięcy złotych. Nie mówiąc już o warunkach do nauki. Zaniedbane dzieci z biednych rodzin wiejskich mają większe szanse nadrobienia braków edukacyjnych i kulturowych w małych klasach na miejscu, nie tracąc po kilka godzin dziennie na dojazdy. Burmistrz Zabłudowa jest też przeciwny nowej modzie tworzenia małych społecznych szkół wiejskich prowadzonych przez stowarzyszenia rodziców. Twierdzi, że zwykle jest to zadanie przekraczające ich możliwości finansowe, zwłaszcza tu, na wciąż biednej ścianie wschodniej. Kolejny argument "za" to zapał mieszkańców Rafałówki i okolic. Mieczysław Ładny przyznaje, że gdyby nie ich naciski, z pewnością nie spieszyłby się tak bardzo z odbudową, z powodu której gmina musiała się zadłużyć na wiele lat. Przyznaje jednak, że gdy rzucił hasło "rozbieramy starą szkołę", natychmiast zgłosiło się blisko trzydziestu rolników z własnym transportem i w ciągu tygodnia śladu po niej nie było. Zbiegła się także miejscowa młodzież, niedawni absolwenci. - Ludzi przygnała radość, że znowu będzie szkoła - wyjaśnia Genowefa Prus. Gdy na plac odbudowy wszedł wykonawca, komitet organizował prace społeczne nad uporządkowaniem terenu wokół szkoły. M. in. wycięto stare, zbyt blisko stojące drzewa. Sprzedano je, zasilając w ten sposób konto komitetu. Przygotowano boisko szkolne. Członkowie doglądali też budowy, czy przebiega sprawnie i terminowo. Robotnicy musieli czuć ich spojrzenia, bo - jak opowiada Dariusz Drewnowski - żaden nie miał odwagi postać sobie z nogą na szpadlu. W komitecie odbudowy działała także Edyta Szóstko-Łapińska, młoda nauczycielka, która po tragicznej śmierci dyrektorki w pożarze szkoły przejęła jej obowiązki. Dziś - po wygranym konkursie - pełni je już oficjalnie. Była za odbudową bynajmniej nie z chęci zapewnienia sobie pracy. - Tu na wsi nikt nie jest anonimowy. Znamy rodziców i wszystkie dzieci i widzimy, jakie mają potrzeby. Czujemy, że jesteśmy blisko z mieszkańcami. Dodaje to nam skrzydeł i motywuje do lepszej pracy - mówi nowa dyrektorka. Edyta Szóstko-Łapińska ma więc ambitne plany. Chciałaby, aby absolwenci podstawówki w Rafałówce umieli dyskutować i bronić swoich racji, a nie siedzieć cicho jak trusie tylko dlatego, że są ze wsi. Pragnie również, aby szkoła była miejscem pełnego rozwoju dzieci, nie tylko edukacyjnego, lecz także kulturalnego, artystycznego, sportowego. Dlatego w swojej wizji szkoły zaplanowała liczne zajęcia pozalekcyjne, poczynając od koła komputerowego, a kończąc na teatralnym i dziennikarskim, które będzie wydawało własną gazetę. Warto dodać, że komitet odbudowy wcale nie rozwiązał się pierwszego września. - Mamy jeszcze wiele do zrobienia - mówi Dariusz Drewnowski. - Pragniemy w pełni zagospodarować otoczenie szkoły, między innymi wyłożyć płytami plac przed budynkiem tak, aby dzieci niezależnie od pory roku mogły wyjść na przerwę, nie błocąc butów. Rozważa się nawet pomysł, aby komitet odbudowy działał nadal jako swoiste lobby, niezależnie od Rady Rodziców. Jego podstawowym zadaniem byłoby zajmowanie się pracą koncepcyjną nad rozwojem szkoły i pozyskiwaniem sponsorów. Plany są dalekosiężne. - Przydałaby się nam duża hala sportowa. I to nie tylko dla uczniów - zwierza się przewodniczący komitetu odbudowy. Renata Harasimczuk, Renata Dziemiańczyk, Katarzyna Prus i Tomasz Czołpik, dziś szóstoklasiści, są zachwyceni nową szkołą, ale tę starą, drewnianą, do której chodzili pierwsze cztery lata, wspominają z sentymentem. Gdyby jeszcze mogła żyć dawna pani dyrektor...

WITOLD SALAŃSKI
źródło: http://archiwalna.glos.pl/arch.php?idg=138&id=102401


21
 LISTOPADA
2010r

C
Z
E
K
A
M

N
A

T
W
Ó
J

G
Ł
O
S


© Copyright by Dariusz Drewnowski 2010                                                                                                                                   Design by Szablony.Maniak.Pl.